Schorzeniem jakie dotknęło mojego gryzonia był zespół dwukliku - po jednokrotnym wciśnięciu przycisku myszy ten klikał dwukrotnie, pewnie wielu z Was zna tą niezwykle irytującą przypadłość. Pierwsze objawy miały miejsce już ponad rok temu, jednak dość szybko przeszły bez jakiejkolwiek ingerencji. Ostatnio jednak problem powrócił ze znacznie większą uciążliwością i występował praktycznie cały czas.
Postanowiłem więc wymienić mikroprzełącznik lewego przycisku myszy. Istnieje również możliwość rozebrania go i odpowiedniego podgięcia blaszek, jednak wymaga to chirurgicznej precyzji, a ja ze swoimi wielkimi paluchami z góry przewidziałem, że jest to bez sensu. Łatwiej wymienić cały moduł przełącznika.
Cała operacja rozpoczęła się od pozyskania elementu od dawcy. Takowego bez problemu namierzyłem, jednak przy jego odlutowywaniu nieco się uszkodził. Na szczęście poratował mnie brat ze swoim pokaźnym arsenałem części elektronicznych. Nowy przycisk jest słabej jakości w porównaniu z oryginalnym Omronem, jednak powinien spełniać swoje zadanie w zadowalającym stopniu.
Kolejnym krokiem był demontaż mojego pacjenta. By dostać się do wnętrza, należy podważyć czymś ostrym dwa metalowe ślizgacze, konkretnie chodzi o te w dolnej części myszy. Pod spodem znajdziemy dwa wkręty, które fabrycznie są przykręcone bardzo mocno i wymagają porządnego bita i sporej siły by je wykręcić. Następnie delikatnie otwieramy obudowę odczepiając dwa spore zaczepy z przodu myszy.
Teraz przyszła pora na odłączenie dwóch białych wtyczek idących od płytki w górnej części obudowy myszki.
Na koniec procesu demontażu wyciągamy pokrętło myszy. Pod płytą główną znajdziemy jeszcze soczewkę sensora. Opcjonalnie możemy jeszcze odłączyć wtyczkę od kabla USB jednak nie jest to konieczne. Po zdemontowaniu całości wypadałoby wyczyścić całe wnętrze obudowy, u mnie po około 5 latach eksploatacji trochę brudu się nazbierało.
Tak wydobyliśmy płytę główną, na której będziemy przeprowadzać główną część operacji. Jeżeli nigdy nie lutowaliśmy, polecam zwrócić się do kogoś, kto się choć odrobinę na tym zna. Zalecam użyć lutownicy kolbowej o mocy minimum 40W, kalafonię, cynę dobrej jakości, pęsetę, patyczki higieniczne, jakiś nieduży szpikulec i coś do oskrobania laminatu płytki z resztek topnika. Pomocne może się też okazać niewielkie imadło, w którym zamocujemy całą płytę główną.
Cała zabawa zaczyna się od podgrzewania trzech pinów (prawy dolny róg płytki na zdjęciu poniżej). Ale nim to zrobimy, warto posmarować ten obszar topnikiem. Aby nie uszkodzić ścieżek, polecam grzać każdy pin po kolei po kilkanaście sekund, z kolejnymi próbami możemy próbować je delikatnie wciskać. Po paru minutach przycisk powinien wyjść na tyle, by móc włożyć coś pomiędzy niego, a laminat. Wtedy jednocześnie podgrzewając piny ostrożnie ciągniemy przycisk w dół.
W tym momencie jeżeli nie uszkodziliśmy ścieżek, możemy oczyścić pole do lutowania nowego elementu. Używamy do tego alkoholu izopropylowego, papierowego ręcznika i patyczków higienicznych. Na koniec lekko podgrzewamy otwory i udrażniamy je szpikulcem, tak aby nóżki nowego przełącznika mogły przez niego przejść.
Oryginalny przełącznik uszkodził się przy demontażu, jeden z rozgrzanych pinów wpadł do środka topiąc plastik górnej obudowy. |
Pozostało nam tylko poskładać wszystko do kupy, podokręcać śrubki, popodłączać wtyczki i sprawdzić czy pacjent przeżył zabieg. Szczerze, myślałem, że będę mieć większe problemy z całą operacją i bałem się czy moja dziadowska lutownica z krzywym grotem podoła wyzwaniu. Na szczęście finalnie obyło się bez większych komplikacji.
To by było na tyle, dzięki za przeczytanie tego poradnika, mam nadzieję, że okaże się komuś pomocny. Pozdrawiam :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz