Moje legendarne, wspaniałe słuchawki Philips SHP-2500, które stały się praktycznie częścią mojego ciała od dłuższego czasu strasznie kaprysiły, dźwięk się rwał, kabelki co chwila puszczały, nawet dwugodzinna sesja z porządną lutownicą nie była w stanie doprowadzić do zażegnania problemu. Kombinowałem co z robić z tym fantem. Rozważałem zakup nowego identycznego modelu. Po przeanalizowaniu wszelkich plusów dodatnich i ujemnych moich Philipsów uznałem, że pora na spróbowanie czegoś nowego. Mój serdeczny kolega Sławek (pozdrawiam gorąco) od lat użytkuje modelu Superlux HD330 i bardzo je sobie chwali. Postanowiłem więc także zakupić ten owiany legendą produkt. Jak go oceniam? Czy ta tajwańska bezczelna podróbka marki Beyerdynamics rzeczywiście daje radę? Zapraszam do dalszej części tego artykułu.
Opakowanie i zawartość
W kolorowym pudełku znajdziemy solidne plastikowe etui, oczywiście słuchawki, skróconą instrukcję wraz ze specyfikacją techniczną w języku angielskim oraz nakręcany adapter z mini jacka na 6,3mm.
Pierwsze wrażenie
No cóż, czuć, że w rękach mamy produkt wschodnio-azjatycki. Przynajmniej na pierwszy rzut oka. Ale nic nie skrzypi, jest solidne. Nie czuć bardzo charakterystycznego zapachu chińskiej elektroniki. W większości wykonana z aluminium konstrukcja wykonana i spasowana jest w zasadzie bez zarzutu. Pałąk oraz pady powleczone są ceratką, która to słynie z bardzo niskiej trwałości i powodowania spocenia uszu; do tematu powrócę później. Spiralny kabel będąc nierozciągniętym ma około metra długości, przyjemnie sprężynuje, jednak jest dość ciężki i wymaga przyzwyczajenia. Wtyczka mini jack oraz adapter do niej są pozłacane. Muszle słuchawek nie są obracane na boki. Regulacja pałąka działa z lekkim oporem, w moim przypadku jest on wyciągnięty do maksymalnej długości.
Ogólne wrażenia z użytkowania
Superlux HD330 są konstrukcją półotwartą. W związku z czym nie wytłumiają całkowicie dźwięków z zewnątrz. Jednak słuchając muzyki nieco głośniej raczej nie ma szans na usłyszenie czegokolwiek co dzieje się w okół. Słuchawki charakteryzują się mocnym, ciężkim, ciemnym brzmieniem z mocno uwydatnionymi tonami niskimi. Brzmienie jest w moim odczuciu naprawdę bogate, zdecydowanie szersze niż w jakichkolwiek słuchawkach, które miałem okazję użytkować, fakt, zwykle operowałem w budżecie około 100 złotych. Jako, że jestem fanem heavy metalu, sprzęt ten w moim odczuciu sprawdza się znakomicie. Słychać wydychane przez wokalistę powietrze, każde szarpnięcie struny, każde uderzenie pałeczki w perkusję. Mocniejsze linie gitary basowe powodują drżenie żył i nie jest to wyolbrzymienie.
W moim przypadku na fabrycznych padach słuchawki ciasno przylegają do głowy, wręcz zbyt ciasno. Uszy pocą się straszliwie od ceratkowych nauszników i bolą po dłuższym korzystaniu. Z kolejnych drobiazgów, do których się przyczepię jest cieniutki kabelek łączący nauszniki. Co prawda jest on zamocowany bez zarzutu, jednak obawiam się, że z czasem będzie podatny na uszkodzenia
Podsumowanie
Superlux HD330 są na rynku już bardzo długo i z tego co mi wiadomo, nie ulegały jakimś zmianom w tym czasie. Wychodzi na to że jest to konstrukcja udana. W moim odczuciu jak najbardziej do takich się zalicza. Grają naprawdę ładnie, cieszę się, że zadecydowałem o ich zakupie. Co prawda przycięto nieco na jakości, jednak jest to sprzęt dość łatwo modyfikowalny. Już wymieniłem w nich nauszniki na welurowe. Jak się spisują i czy wpłynęło to na jakość dźwięku? O tym napiszę w jednym z kolejnych postów.
Superlux HD330
Link
PLUSY
+ Potężne brzmienie
+ Cena/jakość
+ Design
MINUSY
- Pady z ceratki
- Uciskają w głowę
OCENA KOŃCOWA - 8,5/10