Skoro karoserię mogę uznać za ukończoną, pora na finał.
Oczywiście, listwy chromowane wyszły marnie ale nie mam już siły
z nimi walczyć. Biorę się więc za poskładanie wszystkiego w
całość.
Zamontowałem silnik
i układ wydechowy, poprawiłem chłodnicę i inne drobiazgi.Prócz boczków
zmontowałem wnętrze do końca. Chcę je na spokojnie spasować jak
już będę miał gotową karoserię.
Jeżeli chodzi o
spasowanie karoserii z podwoziem, było to nie lada wyzwanie. Skorupa
bardzo bardzo ciasno wchodzi na resztę modelu, trzeba ją naprawdę
mocno odgiąć. Okazało się, że tylne kółka blokują się i za
żadne skarby nie chcą się zmieścić w nadkolach. Finalnie zapewne
skończy się na usunięciu tarcz hamulcowych, i tak ich nie widać;
wrócę do tego później.
Skoro buda siedzi,
można ją zdjąć i skleić na mocno deskę rozdzielczą oraz boczki
drzwi. Wkleiłem też szybkę. Oczywiście upaprałem ją klejem.
Podratowałem ile się da pastą polerską i wodą z mydłem. Nie ma
tragedii.
Powklejałem boczki
drzwi i deskę rozdzielczą. Do wnęki koła zapasowego wkleiłem
dużą starą baterię aby model był nieco cięższy.
Nie pozostało mi
nic innego, jak zamontować karoserię na podwoziu. Pora więc na
końcową gehennę. Przeszedłem więc do elementów fabrycznie
posrebrzonych.
Nakleiłem klosze do
halogenów montowanych w zderzaku i umieściłem je we właściwym
miejscu. Zrobiłem odbłyśniki lusterek z folii aluminiowej oraz
przygotowałem tablice rejestracyjne do montażu, kalkomanie sporo
większe od tych z zegarów więc wyszły idealnie. Zderzak tylny
wychodził po kilka milimetrów poza obrys nadkoli, trzeba było go
zeszlifować. Lampy wchodziły tak ciasno, że nie wymagały
klejenia, nawet po oszlifowaniu. Kalkomanie z emblematami udało się
na szczęście umieścić praktycznie idealnie. Klamki i lusterko
zewnętrzne po kilku klejeniach przestało wreszcie odpadać.
Szczęście w
nieszczęściu, że tylne koła odpadły mi podczas montowania
karoserii. Okazało się, że nie ma najmniejszych szans, aby upchnąć
je wraz z tarczami hamulcowymi. Nie wiem, czy to moja wina, może to
że nie zeszlifowałem przylgni piast, może to spasowanie elementów.
Finalnie wywaliłem je, i tak nie będą widoczne. Podobnie
postąpiłem nieco wcześniej z chłodnicą oraz rurą łączącą ją
z silnikiem. Ale wracając do tylnych kół. Ostatecznie stanęło na
tym, że są nieruchome, przykleiłem je na sztywno do wahaczy.
Robiłem to na 5 podejść, w końcu przestały odpadać.
I tak oto mogę
uznać mój pierwszy sklejany model za zakończony. Z pewnością nie
wyszło dobrze, koło poprawnie sklejonego modelu to to nawet nie stało, jest cała masa
niedociągnięć, ślady kleju, pobrudzone tu i ówdzie farbą, skopane drobne detale.
Mercedes nie raz nadwerężył moją cierpliwość. Ale nie narzekam na to, jak wyszedł mój pierwszy model. Praktyka czyni mistrza :)
Przy kolejnym modelu
odpocznę od malowania, szczegóły wkrótce, może nawet dopiero w przyszłym roku. Nie ukrywam, że się
wkręciłem , powoli będę ogarniać kolejne auta do składania. Mam
także pomysł na akcję renowacyjną moich starych modeli
metalowych.
Na sam koniec mała garść przemyśleń i patentów, które odkryłem:
- Pojemnik
do bieżącego czyszczenia pędzli: Głęboka nakrętka, odrobina kleju na gorąco i kawałek płyty wiórowej jako podstawka.
Izopropanol jako preparat płuczący
- Płukanie pędzli po
skończonej pracy: zanurzamy na kilka minut do słoiczka z ropą,
wyjmujemy, przecieramy ręcznikiem papierowym i wkładamy na kilka minut
do alkoholu izopropylowego, ponownie przecieramy ręcznikiem papierowym.
Oczywiście przed całym procesem myjemy pędzle w ciepłej wodzie z mydłem
- Klej cyjanoakrylowy: potrzeć elementy sklejane wilgotnym palcem, dzięki temu dużo szybciej wiąże
- Ramki
plastikowe, z których wyłamujemy elementy to świetny element, na
wypadek, gdy coś trzeba dorobić. Podgrzewamy zapalniczką, rozciągamy,
formujemy na ciepło i po drobnej obróbce szlifierskiej nada się do wielu
rzeczy
- Farby Revell są dość gęste, raczej do nich nie wrócę, chyba, że zacznę je rocieńczać
- Podkład Tamiya w aerozolu jest genialny ale bezwzględnie bez nożyka nie wolno szarpać się z folią ochronną
- Pędzelki za 10zł, zestaw fajny cenowo ale warto zainwestować w coś lepszego
- Nie
wolno się śpieszyć! Nigdy! Sklejanie modelu ma sprawiać przyjemność,
gdy nie mamy czasu lub nie czujemy się na siłach nie warto nawet myśleć o
robieniu czegokolwiek przy modelu.
- Zawsze 10 razy sprawdź maskowanie przed malowaniem, uważaj przy odkładaniu mokrego modelu, szlifuj ostrożnie i rozważnie
- Papiery
szlifierskie na jakich operujemy to od 2000 w górę. Kupujemy je w
sklepie budowlanym lub lakierniczym. Gdy szlifujemy na mokro warto je
porządnie namoczyć przed pracą. Po szlifowaniu koniecznie myjemy model i
suszymy go, dopiero wtedy można maskować
- Pasty polerskie robią robotę ale pod warunkiem, że nie zepsuliśmy malowania
- Klej
cyjanoakrylowy dobrym przyjacielem, po raz pierwszy doceniłem go,
przede wszystkim jeżeli chodzi o szybkość sklejania newralgicznych i
mało widocznych elementów.
- Taśma malarska bardzo ułatwia malowanie drobnych detali, we współpracy płynu maskującego jest to zestaw praktycznie niezbędny
- Rękawiczki nitrylowe to rzecz niezbędna, podobnie jak czystość w miejscu pracy i dobre oświetlenie
- Fotodokumentacja oprócz relacjonowania postępów prac pozwala zapisać etapy, na których utknęliśmy
- Tanie
dobre jakościowo narzędzia nie dedykowane do modelarstwa będą się
spisywać tak samo lub lepiej niż dedykowane akcesoria renomowanych firm,
nie warto przepłacać. Na przykład nożyki modelarskie (sprawę załatwi
skalpel medyczny z wymiennymi ostrzami), kombinerki, szczypce, nożyczki,
wiertła precyzyjne, pilniki, pęsety
- Warto zbierać pojemniczki
plastikowe różnych wielkości, nakrętki, kubeczki, stare ramki od już
złożonych modeli, taka drobnica nieraz potrafi uratować życie