RIP |
Opakowanie i zawartość
W kopercie znajdziemy dwa zwitki z folii bąbelkowej. W jednym jest odtwarzacz, a w drugim metrowy kabel USB z gniazdem pseudo Apple. Do Apple będę dziś wracać kilkukrotnie. Ponadto producent dorzuca całkiem przyzwoitą instrukcję obsługi w języku angielskim.
Pierwsze wrażenie
Wymiary odtwarzacza to 90x40x5mm. Stylistycznie ewidentnie miał kojarzyć się z produktami firmy Apple. Obudowa jest wykonana z bliżej nieokreślonego materiału, coś pomiędzy plastikiem i szajsmetalem, plusem tego tworzywa jest niezbieranie odcisków palców.
Na froncie znajdziemy wyświetlacz o przekątnej 1,8 cala oraz 5 przycisków do obsługi. Na górnej ściance znajduje się blokada urządzenia do szybkiego wyłączania. U dołu z kolei są złącza minijack 3,5mm oraz port do podłączenia kabla USB.
Obsługa
Ciekawostką o której wspomnę na początku jest to, że odtwarzacz jest rozpoznawany przez komputer poprawnie jedynie po podłączeniu do portu USB 3.0. W przypadku standardu 2.0 w systemie pojawia się komunikat informujący o uszkodzonym nośniku. Poprzez systemowy eksplorator Windows nie mamy dostępu do oprogramowania wbudowanego w odtwarzacz, znajdziemy tylko i wyłącznie pustą przestrzeń; w prezencie na start otrzymujemy 3 pirackie piosenki wątpliwej jakości i wykonawców, od razu je wykasowałem.
Podczas uruchamiania urządzenie przywita nas tandetną grafiką z napisem Welcome. Po załadowaniu ujrzymy menu zbliżone do tego jakie występuje w produktach z nadgryzionym jabłkiem. Niestety czar pryska po wejściu w dowolną funkcję. Wizualnie lądujemy w roku 2005. Jest naprawdę słabo, na szczęście da radę odczytać tytuł i wykonawcę. Większą część wyświetlacza zajmuje czas odtwarzania oraz animacja equalizera. Wyświetlacz można pochwalić za przyzwoite kąty widzenia oraz kontrast. Jakby jeszcze do tego nie przemieszczał się po przyciśnięciu palcem, mogło by być naprawdę nieźle.
O sprawnym przeskakiwaniu między albumami czy porządkowaniu piosenek inaczej niż według folderów możemy zapomnieć. Samo poruszanie się po menu urządzenia również nie należy do intuicyjnych, dobre pół godziny zajęło mi względne opanowanie nawigacji. Sprawę utrudniają dość topornie wciskające się przyciski. Na szczęście wbudowany firmware działa dość szybko. Ciekawym bajerem jest przejście między kolejnymi utworami, dźwięk na chwilę przycisza się dając ciekawy efekt.
Bateria wystarcza na około 6 godzin odtwarzania. W moim przypadku to są góra 3 dni. Według mnie jest to największa wada. Obie moje poprzednie mp czwórki bez problemu wytrzymywały 2 tygodnie bez ładowania. Ja rozumiem koszta, jednak sprawy akumulatora nie popuszczę, szczególnie ze względu na nietypowy kabel do ładowania. Swoją drogą ciekawe, czy oryginalny kabelek od iPoda działałby prawidłowo z moim chińskim grajkiem.
Rzeczą, na której powinienem skupić się najmocniej jest oczywiście jakość dźwięku, jaki oferuje nam ten fenomenalny odtwarzacz. Oczywiście w jego pamięci trzymam jedynie pliki w formacie MP3, prócz tego obsługiwane są formaty: MP1, MP2, WMA, WMV, ASF oraz WAV (wyciąg z instrukcji; dodatkowo muszę jeszcze wspomnieć o liście obsługiwanych systemów operacyjnych: Windows 98/SE/ME/2000/XP Linux 2.4, także nie wyrzucajcie starych komputerów :DDD; nie no Windows 10 też widzi ten wynalazek). No ale przejdźmy wreszcie do tej jakości dźwięku.
Tutaj przeżyłem niemały szok. Odtwarzacz gra. I o dziwo daje radę. Tony niskie jak to w tanich sprzętach są dość mocno uwydatnione, jednak nie tłumią wyższych dźwięków. Zarówno na słuchawkach nausznych jak i dousznych da się słuchać muzyki całkiem komfortowo. Sprzęt ma również zaskakująco przyzwoitą głośność. Poniżej połowy skali głośności można spokojnie słuchać muzyki na słuchawkach przy ruchliwej ulicy. Mój Radmor 5102-TE grał całkiem głośno już na 40% mocy przy podłączonym do niego odtwarzaczu, w poprzednikach musiałem podkręcać głośność prawie maksymalnie.
Ciekawostką, jaką oferuje ten sprzęt, są wbudowane gry. Jest ich kilka, są to m.in. podróbki Snake i Tetris. Generalnie nie polecam, chyba, że ktoś lubi takie klimaty. Z bardziej użytecznych funkcji w menu odtwarzacza znajdziemy przyzwoite radio, nieco słabszy dyktafon oraz przeglądarki zdjęć i filmów, które z uwagi na wielkość wyświetlacza raczej nie zdobędą dużej popularności.
Podsumowanie
Ten chiński grajek kosztował mnie 45zł. W sumie na tyle mógłbym wycenić jego realną maksymalną wartość. Oferuje on to, co mp czwórki z przed dekady. Jakość jego wykonania jest zadowalająca, jednak ma kilka mankamentów. W tej półce cenowej próżno jednak szukać czegokolwiek innego. Moim zdaniem sprzęt nie jest wart zakupu, chyba, że ktoś tak jak ja lubi klasyczne mp czwórki bez udziwnień typu Spotify.
ZGPAX MP4 Player 8GB
Link do strony producenta
China Export
PLUSY
+ Cena
+ Solidna obudowa
+ Zadowalająca jakość dźwięku
+ Wygląd pseudo Apple może się niektórym podobać
+ Mnogość funkcji
MINUSY
- Żenująco krótki czas pracy na akumulatorze
- Ruszający się wyświetlacz
- Niestandardowy port do komunikacji z komputerem
- Oprogramowanie z przed dekady
- Nieintuicyjne menu
OCENA KOŃCOWA - 4,5/10